Lato, wakacje … beztroski okres dla uczniów, ale również dla nas, nauczycieli. Niezależnie od tego, jak duże jest miasto w którym mieszkasz i gdziekolwiek wyjedziesz na wakacje czy weekend, prędzej czy później spotkasz swoich uczniów, którzy będą zdziwieni tym, że … robisz zakupy, pijesz kawę w kawiarni albo uprawiasz jogę 🙂
Mam szczęście pracować w szkole, którą bardzo lubię. To miejsce, które tworzą nauczyciele z pasją, wyrozumiali i współpracujący rodzice, a przede wszystkim ciekawi świata, zaangażowani uczniowie. Czasami bywa tak, że są … troszkę jakby zbyt zaangażowani, zwłaszcza gdy chodzi o nasze prywatne życie.
Kto z nas nie doświadczył sytuacji, gdy w poniedziałkowy poranek przekraczając próg szkoły słyszysz radosny okrzyk: „Dzień dobry, widziałem panią w sobotę”.
„Naprawdę?” – odpowiadam, bez namysłu.
„Tak – kontynuował zadowolony uczeń. Miała pani na sobie jasnoróżowe leginsy!”.
W mojej głowie natychmiast odbywa się projekcja wszystkich moich sobotnich aktywności. No tak: piłam kawę w ogródku, zrobiłam drobne zakupy, bawiłam się z psem w parku, podrzuciłam książki do biblioteki, … i tak, faktycznie cały czas miałam na sobie jasnoróżowe leginsy. Uf … Dzwonek zadzwonił i zaczęłam normalny szkolny dzień, szybko zapominając o rozmowie. Ale jak się okazało to był dopiero początek.
Kilka tygodni później, inna uczennica oświadczyła, że widziała mnie na spacerze z moim psem.
„Pani pies jest bardzo duży” – powiedziała.
„Hm .. tak, rzeczywiście. A gdzie mnie widziałaś?”- dopytywałam.
„Na Spacerowej. Przechodziła pani obok domu mojej babci. Jej psy prawie oszalały, na widok pani psa”.
Moje myśli zaczęły krążyć wokół domów na ulicy Spacerowej. W co drugim domu jakieś psy ujadały na widok mojego. Który dom zatem mógł być domem babci mojej uczennicy?
Tygodnie mijają, a uczniowie na bieżąco raportują, gdziekolwiek mnie zobaczą:
W sklepie spożywczym: „Kupuje pani dużo lodów!”.
W kinie: „Była pani na filmie, który ma tylko 3 gwiazdki”.
W restauracji: „Mój tata również lubi takie piwo”.
Czegokolwiek byśmy nie robili nasi uczniowie, szczególnie ci młodsi, zawsze bedą widzieli w nas … nauczycieli. Widują nas codziennie w szkole, na korytarzach … podczas pracy i sytuacje życia codziennego, w jakich spotykają nas poza szkołą, wydają się conajmniej dziwne?!
Uczniowie są bardzo uważnymi obserwatorami. Nie licz na to, że gdy zobaczą cię poza szkołą, nie skomentują tego 🙂
Co ciekawe … w takich sytuacjach mało które dziecko podchodziło, by przywitać się ze mną. Następnego dnia w szkole opowiadali, że mnie widzieli. Muszę przyznać, że czuję się wówczas nieco dziwnie. Cieszy mnie, że dzieci lubią mnie na tyle, by ekscytować się moim widokiem poza szkołą, ale bywa tak, że poczucie bycia obserwowaną trochę mnie męczy. Jak wiele uroku mają w sobie weekendowe wyjazdy do lasu, poza miasto, gdzie niezależnie od tego co robię, mam pewność, że nie muszę zastanawiać się czy ktoś nie przygląda mi się ukradkiem. 🙂
Po każdym takim uczniowskim „raporcie”, pytałam moich uczniów, dlaczego nie podeszli do mnie i nie przywitali się. Mówili wówczas, że ich rodzice nie pozwalali im przeszkadzać mi w moim prywatnym czasie.
Na kolejnym spotkaniu z rodzicami serdecznie zachęciłam, by następnym razem w takich sytuacjach dzieci śmiało witały się ze mną, niezależnie czy spotykają mnie w restauracji czy w warzywniaku. To sprawiło, że wszyscy nabrali większej śmiałości.
Każdy z nas jest w jakimś stopniu, w swoim lokalnym środowisku, osobą publiczną. Należy się do tego przyzwyczaić i podejść do tego z uśmiechem. I jeszcze jedno – nigdy nie ubieram tamtych jasnoróżowych leginsów poza moim domem.